Na początku grudnia 2019 r. w Dubaju otwarty został pierwszy lokal Makaruna – prężnie rozwijającej się polskiej sieci gastronomicznej. Jak przyjęto naszą markę w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, jak wygląda prowadzenie biznesu w tym kraju, a także, jakie są plany rozwoju Makaruna? O tym w wywiadzie dla Retail Journal opowiada Przemysław Tymczyszyn, współwłaściciel franczyzowej sieci.
Jak klienci w Dubaju przyjęli Makaruna?
Z przychylnym zainteresowaniem. Pasty z Polski są jednak dla nich ciekawostką i okazało się, że to nasz atut. Goście chodzący do restauracji, a w Dubaju to zdecydowana większość mieszkańców, lubią próbować nowych rzeczy. Znajdujemy się w bardzo dobrym otoczeniu gastronomicznym – w nowym pasażu rozrywkowo-handlowym The Pointe Jumeirah na sztucznej wyspie-palmie w Dubaju. Działa tu ponad 170 lokali. Centrum podzielone jest na dwie strefy: w jednej serwują jedzenie najbardziej rozpoznawalne fastfoodowe marki świata, w tym Makarun, druga to ekskluzywne, drogie restauracje. Tych tańszych lokali jest zdecydowanie mniej. Makarun znajduje się tuż przy kinowym multipleksie. To największy z naszych lokali, przygotowany został dla prawie 70 gości, ma też stoliki na zewnątrz, skąd widać Hotel Atlantis, jeden z najbardziej rozpoznawalnych obiektów w Emiratach.
Reakcje samych klientów są więcej niż pozytywne. Musieliśmy się oczywiście nieco dopasować do ich gustów i zmodyfikować naszą ofertę, tak by pasowała dubajczykom, a więc powiększyliśmy znacznie porcje, wyeliminowaliśmy wieprzowinę, która jest haram (w przepisach gdzie występuje – np., Carbonara – zastąpiliśmy ją wołowiną). Dodajemy zdecydowanie więcej sosów, bo takie są tamtejsze upodobania. Mamy też live cooking, więc możemy reagować na bieżąco.
Czy inwestycja w punkt w Dubaju przynosi zadowalające zyski, a także czy planują Państwo otwierać kolejne punkty w tym kraju?
Na razie trudno jeszcze mówić o liczeniu zysków. Działamy niepełne trzy miesiące w zupełnie odmiennych warunkach biznesowych. Samo otwarcie punktu w Dubaju dało nam bardzo pozytywny efekt wizerunkowy. Jak do tej pory żadna polska marka nie otworzyła swoich punktów w tym miejscu. Pojawiło się wiele zapytań od inwestorów z kraju i z zagranicy. Jesteśmy na tym etapie, że musimy uważać, by nie popaść w pułapkę zbyt szybkiego rozwoju.
Natomiast na wyniki ekonomiczne z Dubaju, które byłyby wymierne, musimy poczekać do czasu, gdy The Pointe Jumeirah zacznie działać pełną parą. Na razie nie wszystkie lokale wprowadziły się do centrum, dodatkowo wszyscy najemcy czekają na to, by w jego okolicy otwarty został przystanek dubajskiej kolejki Monorail. Wtedy na pewno w pasażu pojawi się więcej ludzi i będzie można też ocenić realnie ruch w Makarunie. Duże nadzieje wiążemy również z EXPO, które rozpocznie się w stolicy Emiratów w październiku. Wtedy spodziewamy się napływu gości do The Pointe Jumeirah, gdyż na razie jest ich niewielu.
Oczywiście chcielibyśmy się rozwijać w Emiratach. W podpisanej z Pasta People – franczyzobiorcą z Dubaju – umowie jest mowa o tym, że koncept będzie rozwijać się na obszarze MENA, tj. Middle East & North Africa na zasadzie masterfranczyzy.
Czym różni się prowadzenie biznesu gastronomicznego w Polsce i w Zjednoczonych Emiratach Arabaskich?
Różni się na bardzo wielu płaszczyznach: od upodobań kulinarnych, przez procedury, mentalność, po kulturę biznesową. Przyznam, że ciągle się czegoś uczymy i gdybyśmy nie mieli europejskich przewodników, zrobilibyśmy wiele gaf. Ale największym chyba zaskoczeniem była skrupulatność związana z przygotowaniem i adaptacją lokalu. Makarun usytuowany jest w strefie wood, wszystko więc – ale to bez wyjątku – musiało być drewniane. Nasze metalowe blachy musieliśmy zastąpić drewnem w określonym przez The Pointe kolorze i fakturze. Dokładnie sprecyzowano wszystkie materiały jakich musimy użyć projektując lokal. Dość dużą różnicę widać również w kulturze biznesowej, opartej o niezliczoną ilość spotkań i wielokrotne omawianie wszystkich elementów współpracy, co zdecydowanie utrudnia pracę zdalną.
Czy mają Państwo zamiar otwierać lokale także w innych krajach?
Tak, mamy takie zamiary. Można powiedzieć, że w ubiegłym roku udało nam się zrealizować plan maksimum – punkt w Dubaju, w Kalifornii, 13 nowych lokali w Polsce. Jesteśmy już na trzech kontynentach. Ale przecież nie od dziś wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia,
a już na pewno tak jest w przypadku Makaruna. Dogadujemy więc kolejne otwarcia. Lada dzień będziemy uroczyście rozpoczynać działalność Makaruna na afrykańskim lądzie – w Algierii. Także Europa dopomina się o nasze spaghetti. Prowadzimy zaawansowane rozmowy na Cyprze oraz w Czechach.
Jakie mają Państwo plany rozwoju na ten rok, zarówno jeśli chodzi o samą ofertę, jak i otwieranie nowych lokali, szczególnie jeśli chodzi o polski rynek? Czy planują Państwo otwarcia w centrach handlowych?
Rozwój na terenie Polski to nasz główny cel na ten rok, głównie w centrach handlowych oraz na terenie biurowców. Na początku minionego dokonaliśmy totalnej zmiany designu, wprowadziliśmy live cooking. Dzięki fuzji z Gastromall Group i wsparciu Piotra Niemca podjęliśmy wiele perspektywicznych decyzji, które doprowadziły nas do punktu, w którym jesteśmy i dają nam gwarancję dalszego dynamicznego rozwoju. Ale mówiąc o konkretach chcemy rozwijać się dwutorowo. Tak jak dotychczas – poprzez poszerzanie sieci franczyzowej, dla której ciągle testujemy nowe rozwiązania i opcje. Ostatnio wprowadziliśmy wyspy i Food Trucki, które znakomicie wpasowują się w przestrzenie wcześniej dla gastronomii niedostępne. Tu liczymy na rozwój na poziomie kilkunastu punktów. Chcielibyśmy, by znowu padł rekord. Pierwsze tegoroczne otwarcie w Galerii Jurajskiej w Częstochowie właśnie za nami. Ale zamierzamy także rozwijać się przez budowanie marki lokali własnych, lokowanych głównie w krakowskich biurowcach i galeriach handlowych. Na razie otworzyliśmy dwa – w Orange Office i w Avia Software Park, alemożemy potwierdzić, że w tym roku pojawi się 6 kolejnych wysp w stolicy Małopolski.
Jaka pozycja z oferty Makaruna cieszy się największym zainteresowaniem Klientów?
Nieodmiennie najpopularniejszą pozycją w naszym menu jest Bolognese, zwane pieszczotliwe Bolkiem oraz śmietanowa Carbonara. Jednak wraz z ubiegłorocznymi zmianami i ekologicznymi trendami, które zdominowały gastronomię, postanowiliśmy trochę odmienić nasze spaghetti. Jest więc mniej kaloryczne, bogatsze w warzywa, wprowadziliśmy też razowe pasty i kolejne danie wegetariańskie. Cieszą się one coraz większym powodzeniem. Zdecydowaliśmy się na sezonowe modyfikacje menu, tej zimy hitem w jednym z biurowców okazały się pancake’i. Ale kiedy sam wpadam do Makaruna na szybki lunch, najczęściej wybieram niskokaloryczny spinacio z makaronem razowym.
Rozmawiała Urszula Szewczyk.