Kolejny lockdown byłby dla branży bardzo trudny, spowodowałby kłopoty finansowe zarówno dla najemców, jak i wynajmujących. Dla niektórych kolejne zamknięcie będzie już nie do przeżycia – mówi w rozmowie z RetailJournal Krzysztof Poznański, dyrektor Polskiej Rady Centrów Handlowych.
Polska Rada Centrów Handlowych zna już dane dotyczące odwiedzalności galerii handlowych w lipcu?
Jeszcze nie. Myślę, że to kwestia najbliższych dni, prawdopodobnie do końca tygodnia będziemy znali dane w tym zakresie. Ze częściowychdanych, które mamy wynika, że mamy do czynienia z kontynuacją trendu z ostatnich miesięcy, czyli odwiedzalność jest wyższa niż w 2020 roku i tylko nieco niższa niż w 2019 roku.
Spodziewa sie pan pobicia rekordu z czerwca i tym samym osiągnięcia najlepszego wyniku w tym roku?
Trudno mi to w tej chwili przesądzić. Proszę pamiętać, że mamy okres wakacyjny, mnóstwo ludzi wyjechało, co pewnie odbiło się na ruchu w centrach handlowych.
Czy w przeszłości w okresie wakacji ten ruch był nieco mniejszy? Wielu wyjeżdża, inni jednak przyjeżdżają, a część – jak choćby młodzież – mają nieco więcej niż zwykle czasu.
Dotychczas w miesiącach wakacyjnych ta odwiedzalność była nieco niższa niż w okresie powakacyjnym i zapewne tak samo będzie w tym roku.
Mijają trzy miesiące od momentu ponownego otwarcia centrów handlowych. Jak w tym okresie zmieniły się zwyczaje zakupowe Polaków? Zwracają państwo uwagę np. na fakt, że częściej robimy zakupy w pojedynkę…
Tak, co ma oczywiście związek z pandemią. Konsumenci starają się ograniczyć ryzyko kontaktu z innymi osobami. Wcześniej zakupy odbywały się w często gronie rodziny, przyjaciół czy znajomych. Teraz to się zmieniło, zakupy robią osoby, którą są nimi rzeczywiście zainteresowane.
Zaobserwowane przez nas wyjścia do centrów handlowych w mniejszym niż kiedyś gronie wynikały również z tego, że do niedawna oferta centów handlowych nie była do końca pełna, co miało związek z zamknięciem kin czy restauracji. Obecnie ludzie coraz częściej przychodzą spędzać czas, także korzystając z gastronomii i rozrywki.
Jakie jeszcze zmiany państwo dostrzegają?
Kupujący wydają przeciętnie więcej na jedną transakcję. Pokazują to informacje od operatorów kart kredytowych czy najemców.
Zachęcają państwo do udziału w szczepieniach w centrach handlowych. Klienci licznie korzystają z takiej możliwości?
Centra handlowe otworzyły w Polsce ponad 30 punktów szczepień, co jest dobrym wynikiem, zważywszy na fakt, że udało się tego dokonać w stosunkowo krótkim czasie. Niestety nie mamy dokładnych danych dotyczących tego, ile osób skorzystało z możliwości zaszczepienia się we wszystkich centrach handlowych. Mamy informację jednak, że w wielu miejscach zainteresowanie szczepieniami przerasta oczekiwania organizatorów. Przez trzy tygodnie lipca w szczecińskim centrum Galaxy zaszczepiło się 4439 osób, a we włocławskiej Wzorcowni w ciągu miesiąca – 1550, zaś w Galerii Bronowice w Krakowie przez pierwsze cztery dni do szczepienia przystąpiło 800 osób. Warto wspomnieć też o toruńskiej Plazie, gdzie wykorzystano lokalne relacje z mediami i samorządem. Szczepieniom towarzyszy duża kampania widoczna w całym mieście, podczas której mieszkańcy zapraszani są do realizacji szczepień w trakcie zakupów.
Zainteresowanie szczepieniami w naszej ocenie wynika z dwóch powodów. Po pierwsze, jest to dość wygodne, gdyż można się zaszczepić przy okazji zakupów. Po drugie, jest to efekt wzmożonej świadomości – jeśli nie byliśmy przekonani, co do tego czy się szczepić, a przy okazji wizyty w centrum handlowym widzimy, że inne osoby stoją w kolejce do szczepienia, to mamy tu do czynienia z pewnego rodzaju elementem przekonywania do przyjęcia preparatu. Jednocześnie ok. 100 centrów włączyło się w akcję promocji szczepień, zachęcając do nich poprzez swoje nośniki reklamowe pro bono. Te centra miesięcznie odwiedza ok. 27 milionów osób. A nakłonienie jak największej liczby ludzi do zaszczepienia się jest obecnie priorytetem nie tylko dla naszej branży, ale dla całego społeczeństwa.
To ilu z nas się zaszczepi będzie miało wpływ na to czy wrócą wszelkiego rodzaju obostrzenia. Obawiają się państwo ewentualnego lockdownu?
Obawiamy się. W ostatnich dniach wraz z dwoma innymi organizacjami branżowymi skierowaliśmy apel do całego społeczeństwa, do polskich klientów o to, by się zaszczepili. Jednym z powodów jest właśnie niebezpieczeństwo lockdownu, które wisi nad nami tak długo, jak będzie pozostawać zbyt mała liczba niezaszczepionych. Kolejny lockdown byłby dla branży bardzo trudny, spowodowałby kłopoty finansowe zarówno dla najemców, jak i wynajmujących. Dla niektórych kolejne zamknięcie będzie już nie do przetrwania.
Apelujemy do klientów o szczepienia także w związku z kwestiami dotyczącymi odpowiedzialności społecznej. Nie szczepiąc się narażamy przecież pracowników centrów handlowych, sklepów – im więcej osób będzie zaszczepionych, odpornych, tym mniejsze ryzyko, że pracownicy się zarażą.
Docierają do pana sygnały, że w przypadku przywracania obostrzeń, centra handlowe mogą zostać zamknięte w pierwszej kolejności?
Nie, takich sygnałów nie ma. Podejmujemy próby zorganizowania spotkania z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia, by dowiedzieć się jakie są plany rządu odnośnie przywracania restrykcji. Mówi się np. o regionalizacji obostrzeń, ale jak na razie rządzący tego nie potwierdzają wyraźnie.
We wspomnianym apelu wyliczył pan, że centra handlowe przeżyły 21 tygodni lockdownu. Jakie są szacunkowe koszty strat poniesionych przez branżę z tego powodu?
Branża centów handlowych straciła w tym czasie 6 mld zł, z czego 4 mld zł to efekt abolicji czynszowej wprowadzonej przez rząd w ustawie covidowej z marca zeszłego roku. Pozostałe 2 mld zł to dobrowolne ustępstwa na rzecz najemców, będące efektem negocjacji z wynajmującymi, którzy mieli świadomość, iż ich funkcjonowanie zależy od kondycji najemców, od tego jak przetrwają lockdown i właśnie dlatego owe negocjacje podjęli.
Nie kryją państwo, że jesteście krytyczni wobec wspomnianej ustawy covidowej. Zwróciliście się w tej sprawie do Komisji Europejskiej…
…to prawda. Chciałbym bardzo mocno podkreślić, że Polska Rada Centrów Handlowych nie występuje przeciwko najemcom, zresztą wielu z nich to członkowie naszej organizacji. Wskazujemy natomiast na niewłaściwy sposób stosowania pomocy, który brutalnie ingeruje w umowy cywilno-prawne, w umowy najmu pomiędzy dwoma niezależnymi podmiotami i decyduje arbitralnie, że jeden z tych podmiotów nie musi wykonywać świadczeń na rzecz drugiego podmiotu. Wskazaliśmy Komisji Europejskiej, że mamy do czynienia z nienotyfikowaną pomocą rządową, bowiem rząd niejako przejął część środków z domeny prywatnej (należących do wynajmujących) do swojej dyspozycji i ustawowo przekazał je najemcom. A oni nie są jednolitą grupą przedsiębiorców, jak to bywa upraszczane. Ponad połowa z nich to wielkie międzynarodowe korporacje, kolejne 40 % to polskie sieci, w tym duże spółki giełdowe, a jedynie 10% stanowią mali, lokalni przedsiębiorcy.Decyzję w tej sprawie wyda Komisja Europejska, a w przyszłości być może również TSUE. W naszej ocenie pomoc potrzebna jest zarówno najemcom, jak i wynajmującym, ale powinna być ona przekazywana w taki sposób jak ma to miejsce w innych krajach UE.
To znaczy?
Zastosowano różne formy dofinansowań: albo bezpośrednio dla wynajmujących, albo pośrednio dla najemców, którzy otrzymywali środki na zapłatę części czynszu.
Jeśli jesteśmy przy tym temacie, to należy podkreślić, że wynajmujący nie dość, że musieli sfinansować pomoc dla najemców, to zostali wykluczeni z pomocy w ramach tarczy antykryzysowej Polskiego Funduszu Rozwoju.
Czego konkretnie oczekują państwo od Komisji Europejskiej?
Spodziewamy się oceny, czy mieliśmy do czynienia z dozwoloną czy też niedozwoloną pomocą publiczną i czy to w ogóle była pomoc publiczna. Oczekujemy, że Komisja Europejska rozpocznie z rządem rozmowy na ten temat i pod wpływem argumentacji KE polski rząd przyjmie do wiadomości, że to było złe prawo i to prawo zmieni.
Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu komisja rodziny i polityki społecznej zajmie się projektem ustawy posłów PiS ws. uszczelnienia zakazu handlu w niedzielę. Jak państwo oceniają tę inicjatywę?
Od samego początku staliśmy na stanowisku, że ograniczenie handlu w niedzielę to niewłaściwe rozwiązanie. W naszej ocenie nie powinno mieć miejsca zarówno z powodów biznesowych, jak i społecznych. Nie jest właściwe odgórne regulowanie ludziom tego, kiedy mogą robić zakupy, jak mają spędzać wolny czas. Ale ograniczenie handlu w niedzielę to konkretne straty. Z dostępnych danych wynika, że w tygodniach z niedzielami handlowymi (jest ich obecnie bardzo niewiele) sklepy mają odwiedzalność wyższą o ok. 12-20 proc. niż w pozostałych tygodniach. Podczas spotkania z prezydentem, które poświęcone było sytuacji branż dotkniętych przez Covid-19, zaproponowaliśmy zawieszenie zakazu handlu do końca tego roku, tak by handlowcy, w tym właściciele centrów handlowych i najemcy mogli odrobić straty. Przecież każdy dzień handlu to byłoby dla nich ogromne wsparcie. Inicjatywa ta nie została jednak podjęta.
Rozmawiał Radosław Święcki