„Do początku września PayPo było dostępne jedynie w sklepach internetowych. W tym miesiącu uruchomiliśmy jednak opcję odroczonych płatności również w sklepach stacjonarnych CCC. To swoista rewolucja, gdyż do tej pory taka opcja nie była możliwa” – mówi w rozmowie z Retail Journal Marta Olejnik, Marketing Manager PayPo.
Radosław Święcki: Zacznijmy od tego, czym w ogóle zajmuje się PayPo?
Marta Olejnik, Marketing Manager PayPo: PayPo zajmuje się niczym innym jak płatnościami odroczonymi, czyli działa w takim modelu, który pozwala klientowi na przesunięcie terminu płatności. Z technicznego punktu widzenia wygląda to tak, że klient, finalizując zakupy w sklepie, ma udostępnioną taką opcję płatności. Jeśli się na nią zdecyduje, to PayPo opłaca jego rachunek w tym sklepie, dzięki czemu sklep dostaje środki od razu, wysyła towar do klienta, klient następnie sprawdza ten towar w domu i od dnia zakupu ma 30 dni na spłatę zobowiązania bez dodatkowych kosztów. Jeśli w tym czasie zdecyduje się zwrócić część towaru, to jego kwota zaległości będzie adekwatnie pomniejszana. Po wspomnianych 30 dniach klient musi podjąć decyzję, czy płaci całość, czy też chce płacić ratami. Obecnie, PayPo umożliwia płatności w czterech ratach.
Opcja PayPo jest dostępna wyłącznie w sklepach internetowych?
Do niedawna tak było. Konkretnie do początku września PayPo było dostępne jedynie w sklepach internetowych. W tym miesiącu uruchomiliśmy jednak opcję odroczonych płatności również w sklepach stacjonarnych CCC. To swoista rewolucja, gdyż do tej pory taka opcja nie była możliwa. Nasze płatności są dostępne w aplikacji CCC, co oznacza, że klient obecny w sklepie stacjonarnym sieci może zalogować się do swojej aplikacji, wybrać opcję „zapłać z PayPo” – generuje mu się wówczas kod, który należy podać sprzedawcy, aby opłacić zakupy. Jeśli nie robił wcześniej zakupów z PayPo, to musi się zarejestrować, a sam proces jest bardzo krótki – należy podać swoje podstawowe dane takie jak: imię, nazwisko oraz numer PESEL. My, jako PayPo, musimy zrobić szybką weryfikację, która trwa kilka sekund i w tym czasie klient dostaje decyzję o odroczeniu płatności za swoje zakupy.
Ta weryfikacja to sprawdzenie, czy kogoś nie ma w bazie dłużników…
Zgadza się. Sprawdzamy również, czy ta osoba jest pełnoletnia i czy dane się zgadzają. Jeśli się nie zgadzają, to nasz system będzie wówczas prosił o korektę. Klienci otrzymują również określone limity, które dostosowane są do faktycznych możliwości użytkownika.
Jakie są maksymalne limity?
Maksymalny limit zakupowy klienta to 2500 zł. Dotyczy on klientów, których się „nauczyliśmy”, którzy płacą regularnie i w ten sam sposób robią zakupy. Pracujemy jednak nad zwiększaniem tych limitów.
Mówi pani o klientach, których poznaliście, a co z debiutantami?
Na ogół limity wynoszą w ich przypadku od 300 do 800 zł.
Pojawia się pytanie, co z tymi, którzy po tych 30 dniach nie zapłacą? Podają państwo, że transakcji niespłaconych jest niecały 1 proc.
To prawda i jesteśmy rekordzistami w branży, jeżeli chodzi o wskaźnik NPL (non-performin loans). Wciąż utrzymujemy poziom poniżej 1 proc. i jest to naprawdę świetny wynik. Pokazuje on, że nasz system scoringowy funkcjonuje bardzo dobrze. Muszę tu podkreślić, że dla naszych klientów aspekt finansowy nie jest najważniejszy. Mogłoby się wydawać, że opcja płatności odroczonych może zachęcać do kupowania ponad stan, tymczasem tak nie jest, o czym świadczą chociażby wspomniane przed chwilą dane.
Powiedzmy jednak, co z tą nieliczną grupą, która nie płaci?
Jeśli klient nie zapłaci w przeciągu 30 dni, wówczas jego płatność zostanie automatycznie rozłożona na cztery raty, co oznacza, że w pierwszym miesiącu musi opłacić pierwszą ratę. Może oczywiście się okazać, że klient nie opłaci pierwszej należności. Generalnie dajemy klientowi czas, przypominamy o tych płatnościach, nawiązujemy kontakt. Jeśli nie przynosi to rezultatu, to mamy swój wewnętrzny dział windykacyjny, który próbuje polubownie rozwiązać sprawę. Jeśli widzimy u klienta chęć spłaty, to idziemy mu na rękę.
Jakie jest w ogóle zainteresowanie PayPo?
Zainteresowanie możemy mierzyć transakcyjnością i liczbą klientów, która rośnie. Jeszcze w styczniu zeszłego roku było ich 82 tys., natomiast w styczniu tego roku było ich już ponad 450 tys., zaś na przełomie czerwca i lipca br. ponad pół miliona. Do tego czasu dokonano 3 mln transakcji, podczas gdy z takim wynikiem zakończyliśmy cały zeszły rok. Te dane mówią same za siebie i pokazują wzrost zainteresowania. Klienci są zadowoleni i polecają tego rodzaju rozwiązania znajomym i rodzinie.
Zdecydowana większość państwa klientów to kobiety…
Tak jest. Nie jest to dla nas jakimś wielkim zaskoczeniem, gdyż w większości zakupy robią właśnie kobiety – głównie panie w grupie wiekowej 18-34 lata. Dostrzegamy jednak także aktywność ze strony mężczyzn.
Czy wśród klientów występują seniorzy?
W każdej grupie wiekowej dostrzegamy wzrosty. Seniorzy również korzystają z tego rodzaju metod płatności. Rekordzistą, który w zeszłym roku zrobił zakupy z PayPo jest 92-latek! Jest to dla nas dowodem, że nasz proces funkcjonowania jest przejrzysty. Gdyby był skomplikowany, to takiej transakcji pewnie by nie było.
Spodziewacie się w najbliższym czasie wzrostów?
Oczywiście, widzimy, że produkt działa. Klienci i merchanci są zadowoleni, ponieważ widzą pozytywne korzyści z używania PayPo.
Czy odroczone płatności mogą stać się w przyszłości dominującą formą płatności, zastępując te, z którymi mamy do czynienia w tej chwili?
Wskaźnikiem, który pokazuje popularność odroczonych płatności jest udział tych płatności w stosunku do ogółu wszystkich transakcji w sklepie. W niektórych sklepach 10-15 proc. płatności dokonywanych jest właśnie za pośrednictwem PayPo. To dość dobry wynik, ale my liczymy na więcej, liczymy, że dojdziemy do pułapu, jaki ma miejsce na Zachodzie, czyli ok. 20-30 proc.
Dostrzegam to, iż ludzie przestają lubić karty – są niewygodne i plastikowe…
Czy dostrzegają państwo dla siebie szanse w tym, że Polacy chcą być bardziej „eko” i także z tego powodu mogą odchodzić od kart…
Ciężko mi stwierdzić, czy to bardziej trend „eko” czy kwestia zmiany przyzwyczajeń. Widać, że aspekt ten dostrzegają chociażby banki, które odchodzą od plastikowych kart na rzecz tworzyw, które są mniej szkodliwe. Z jakiego materiału ta karta nie byłaby wykonana, to nadal jest czymś fizycznym, co może użytkownikowi przeszkadzać. Trzeba bowiem pamiętać o trzymaniu karty w portfelu czy – w wypadku pań – w torebce, a bywa przecież tak, że te torebki zmieniamy. Łatwiej i wygodniej jest płacić czymś, co nie wymaga użycia fizycznego elementu.
Zbliżając się do końca, wróćmy do wątku z początku naszej rozmowy – w ilu sklepach można w tej chwili korzystać z opcji PayPo?
Przy użyciu PayPo można zrobić zakupy w ponad 5 tys. sklepach w Polsce, a nowych miejsc sukcesywnie przybywa. Pracujemy również w tej chwili nad ekspansją zagraniczną.
Jaki kierunek?
W tej chwili Rumunia, ale generalnie zmierzamy w kierunku Europy Środkowo-Wschodniej.
Kiedy pojawicie się państwo w Rumunii?
Prawdopodobnie będzie to pierwszy kwartał przyszłego roku. Nie ukrywam jednak, że pandemia pokrzyżowała nam tutaj nieco plany. Myślę jednak, że termin ten jest realny.
Skoro mowa o pandemii, to czy charakterystyczny dla tego okresu wzrost zakupów online miał wpływ na wasze wyniki?
Może to nie do końca właściwe słowo, biorąc pod uwagę okoliczności, ale pandemia „pomogła” PayPo. Widziałam dane, z których wynika, że 80 proc. Polaków zrobiło w tym czasie zakupy drogą online i bardzo duża część tych osób nie zamierza rezygnować z tej formy, bo jest ona dla nich wygodna i bezpieczna. Za sprawą zakupów w sieci wiele osób zaczęło odkrywać nowe sposoby, jeżeli chodzi o płatności. Z danych PwC wynika, że 93 proc. klientów, wybierając ofertę danego e-sklepu, zwraca uwagę na dostępność wygodnych i bezpiecznych metod płatności.
Za chwilę czeka państwa okrągły jubileusz…
Tak, istniejemy od 5 lat i w tym miesiącu minie 5 rocznica udzielenia pierwszej transakcji. Mam jednak wrażenie, że tak naprawdę jest o nas głośno od 2-3 lat, co jest związane z rozwojem e-commerce’u i modelu BNPL (buy now, pay later – red.), co idzie ze sobą ręka w rękę i wzajemnie stymuluje swój wzrost.