„Naszą ideą jest pomaganie przez kupowanie. Najwięcej sprzedajemy ubrań, ale najszybciej nowych nabywców znajdują torebki i artykuły dla dzieci„– mówi w rozmowie z Retail Journal, Agnieszka Brzóska, dyrektor Fundacji Sue Ryder, organizacji która dwa tygodnie temu uruchomiła pierwszy sklep charytatywny w galerii handlowej Westfield Arkadia.
Radosław Święcki: Posiadają państwo siedem sklepów charytatywnych – sześć w Warszawie i jeden w Szczecinie. Dwa tygodnie temu nastąpiło otwarcie najnowszego. Zdradźmy, czym różni się od pozostałych?
Agnieszka Brzóska: Tak, jest to nasz szósty sklep w Warszawie, ale pierwszy w galerii handlowej, w Westfield Arkadia. To w ogóle pierwszy taki lokal w miejscu, które jest miejscem komercyjnym (pozostałe nasze sklepy znajdują się w lokalach, które wynajmuje nam miasto). Dla nas jest to bardzo istotny krok i cieszymy się, że udało nam się znaleźć partnera takiego jak Westfield, czyli zarządca Arkadii, który doprowadził z nami ten projekt do finału.
Jak wygląda sytuacja po tych dwóch tygodniach? Jest duże zainteresowanie ze strony klientów odwiedzających Arkadię?
Zainteresowanie jest, ale przed nami jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia, ponieważ idea sklepów charytatywnych w Polsce nie jest jeszcze tak dobrze znana, jak np. w Wielkiej Brytanii. Z naszych pierwszych obserwacji jasno wynika, że trzeba popracować nad edukacją. Przychodzą bowiem klienci, którzy nie do końca rozumieją koncept sklepów charytatywnych, wchodzą do miejsca, które przypomina im butik, po czym orientują się, że panuje tu swoisty miszmasz, bo z jednej strony jest odzież, ale jest i pojedynczy sprzęt AGD, są pojedyncze zabawki. Znajdują się u nas dary przekazane przez osoby prywatne, czasami również instytucje. Nie wszyscy odwiedzający rozumieją np. dlaczego buty są tylko w jednym rozmiarze (śmiech). Edukacja więc się przyda, ale coraz częściej pojawiają się pytania o to, jak przekazać nam dary.
Powiedzmy o tym od razu: co trzeba zrobić, jeśli chce się przekazać państwu czy to zabawki, czy sprzęt AGD, bądź cokolwiek innego?
Wystarczy przywieźć rzeczy albo do Arkadii, albo do pozostałych naszych sklepów. Przyjmujemy rzeczy, które potem możemy odsprzedać. Jeśli jest to np. mały sprzęt RTV/AGD, to musi być kompletny i z instrukcją, jeśli ubrania, to w dobrym stanie. Muszę tu jednak zaznaczyć, że nawet jeśli uznamy, że coś nie nadaje się od odsprzedania, to i tak wszystko, co się da przekazujemy dalej, np. innym instytucjom (schroniskom, domom samotnej matki). Utylizujemy tylko to, co na pewno nikomu się nie przyda.
Jak jest z cenami artykułów? Państwo je ustalają?
Cały proces wygląda następująco: dary są przynoszone do naszych sklepów, następnie nasi pracownicy je sortują i jednocześnie wyceniają. Nasza idea zakłada m.in. to, by w sklepach charytatywnych mogły zaopatrzyć się osoby mniej zamożne, by mogły one kupić najpotrzebniejsze rzeczy, dlatego te ceny nie są wygórowane. Każda rzecz jest wyceniana oddzielnie. Wprowadziliśmy kategoryzacje artykułów, tzn. mamy trzy rodzaje metek: metka A, to rzeczy nowe, nieużywane; B to rzeczy z normalnymi śladami użycia, ale w bardzo dobrym stanie; C to rzeczy już bardziej zużyte i ich cena jest niższa.
Ceny produktów – od 2 zł do 2000 zł
Poprosiłbym o zdradzenie naszym czytelnikom, za ile będą mogli u państwa nabyć przykładowe produkty?
Przykładowo lampa do paznokci kosztowała u nas 20 zł, ale mieliśmy też zabytkową maszynę do szycia, której koszt wyniósł już 200 zł, co i tak było dość atrakcyjną ceną. Przypominam sobie również zabytkowe krzesło, które sprzedało się aż za 800 zł. Zdarzył nam się niedawno w Szczecinie obraz, który sprzedaliśmy za 2000 zł do muzeum w Przemyślu. Z drugiej strony mieliśmy apaszkę, którą sprzedaliśmy za 2 zł. Sprzedajemy więc rzeczy od 2 zł do 2000 zł.
Ogromny rozstrzał…
Tak jest. Nie mogę zatem powiedzieć, że jesteśmy w półce cenowej 50-100 zł, gdyż tak nie jest. Wszystko zależy od daru, jaki otrzymamy, a otrzymujemy najróżniejsze rzeczy.
Zdarzają się zwroty?
We wszystkich naszych sklepach jest informacja, że zwrotów nie przyjmujemy. Nasz sposób funkcjonowania jest jednak nieco inny niż pozostałych sklepów, sprzedajemy używane rzeczy, nie ukrywamy tego, jaki jest ich stan. Każdy może sobie je obejrzeć i podjąć decyzję odnośnie do zakupu.
Co po tych dwóch tygodniach obecności w Arkadii budzi największe zainteresowanie klientów?
Trudno to jednoznacznie określić. Najwięcej sprzedajemy ubrań, ale najszybciej nowych nabywców znajdują torebki i artykuły dla dzieci – książki, zabawki, ubrania…
Efekt rozpoczynającego się właśnie roku szkolnego?
Pewnie też. Wydaje mi się jednak, że zmienia się świadomość rodziców, zdają sobie oni sprawę, że rzeczy dla dzieci są na bardzo krótki okres czasu i to co jest dobre dziś, za kilka miesięcy będzie za małe. Skoro zatem mamy kupować coś na chwilę, to może warto skorzystać z tego, co już zostało wyprodukowane, z tego co już jest.
Zdarzył się jakiś sprzedażowy hit?
Wspomniany obraz, który wydał się dość wyjątkowy jednemu z pracowników sklepu w Szczecinie. W związku z tym poprosiliśmy o wsparcie kustosza ze szczecińskiego muzeum, który najpierw pomógł nam go wycenić, a później znalazł muzeum, które ten obraz od nas odkupiło. Powiedziałam, że nasi pracownicy wyceniają przyniesione do nas dary, ale są – jak w przypadku obrazu – wyjątki, gdzie korzystamy z pomocy ekspertów, gdyż sami nie czujemy się na siłach, by oszacować odpowiednią cenę.
Muszę tu jeszcze dodać, że częstymi klientami naszych sklepów są tzw. znawcy staroci, osoby, które wiedzą, że na tego rodzaju rzeczy mogą u nas trafić. Dobrym przykładem może być tutaj wspomniana zabytkowa maszyna do szycia. Wiem od pracownicy Arkadii, że panowie, którzy ją kupili oglądali każdy bibelocik z części – nazwijmy to – gospodarczej naszego sklepu.
Liczą państwo na większą odwiedzalność teraz, gdy Polacy wrócili z wakacji i być może wrócą także do centów handlowych?
Tak. Właśnie na wrzesień planujemy wraz z Arkadią rozpoczęcie swego rodzaju akcji edukacyjnej dotyczącej idei sklepów charytatywnych. Chcemy szeroko informować, że naszą ideą jest pomaganie przez kupowanie. Mamy nadzieję, że uda nam się ten projekt rozwinąć i zainteresowanie nim będzie rosło.
Na Arkadii się nie skończy
Myślą państwo o kolejnych lokalizacjach sklepu, np. w innych centrach handlowych?
Myślimy. Arkadia jest dla nas takim trochę testem, gdyż, jak już wspomniałam, to pierwsze centrum handlowe w którym się pojawiliśmy i nie ukrywam, że zgłosiły się już do nas centra handlowe z innych miast z propozycją rozmów na temat otwarcia sklepu w ich obiektach. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Są jakieś różnice między tym, co kupują u państwa warszawiacy, a mieszkańcy Szczecina?
Nie, nie dostrzegamy tu jakichś istotnych różnic.
Ideą sklepu, jak przed chwilą pani powiedziała, jest „kupowanie przez pomaganie”. Komu państwo pomagają, do kogo trafią zyski ze sklepów?
Pomagamy przede wszystkim seniorom, bo taka była idea fundatorki naszej organizacji – Sue Ryder bardzo mocno wspierała osoby starsze i chore. Wspieramy hospicja, ośrodki pomocy (podczas pandemii kupiliśmy im np. maseczki, rękawiczki i płyny dezynfekujące). Działamy jednak szeroko, np. Szczecinie wspieramy stowarzyszenie „Iskierka”, które zajmuje się niepełnosprawnymi dziećmi, niedawno udało się zorganizować dla nich kolonie. Z kolei w Warszawie planujemy stworzyć Centrum Aktywności Międzypokoleniowej, gdzie będą mogli się spotkać zarówno seniorzy, jak i dzieci potrzebujące pomocy. Jesteśmy w fazie przygotowań, ale już widać, że będzie to ogromne przedsięwzięcie, równie wymagające od nas, co potrzebne społecznie.
Rozmawiał Radosław Święcki
Fot. Sue Ryder