Jak wyglądał mijający właśnie rok dla branży centrów handlowych? Czy klienci na dobre wrócili do galerii? Z jakimi przeciwnościami mierzą się dzisiaj zarządcy? O tym opowiada Yoram Reshef, dyrektor generalny Blue City.
Pandemia, kolejne lockdowny, trudna sytuacja najemców, brak rządowego wsparcia dla wynajmujących, funkcjonowanie w „najwyższym reżimie sanitarnym” i związane z tym restrykcje, niepewność związana z brakiem planu odmrażania gospodarki, to rzeczywistość centrów handlowych w 2021 roku. Od maja powoli luzowano obostrzenia najpierw dla handlu, a następnie dla gastronomii i miejsc rozrywki.
Zarządcy centrów handlowych mierzyli się z licznymi problemami
Zarządzający centrami handlowymi podczas każdego z lockdownów ponosili koszty abolicji czynszowej i koszty oferowanych najemcom upustów w czynszach, jednocześnie cały czas realizując zobowiązania finansowe wobec podmiotów zewnętrznych. W ten sposób rząd przerzucił koszty wprowadzanych lockdownów na właścicieli i zarządców centrów handlowych, nie proponując im żadnej pomocy. Wprowadzono również administracyjne regulacje w zakresie rozliczeń czynszowych pomiędzy właścicielami i najemcami. Decyzje te zantagonizowały obie strony. Gdy klienci wracali do centrów handlowych, poza zasięgiem ich wzroku toczyły się negocjacje galerii ze swoimi najemcami. W Blue City szybko dogadaliśmy się z każdym z najemców, ale prowadziliśmy rozmowy z każdym indywidualnie.
Spadły ceny najmu
Ceny wynajmu powierzchni w centrach handlowych musiały spaść, bo alternatywą była utrata najemców. Optymistycznie szacujemy, że do stawek sprzed pandemii wrócimy w przyszłym roku. W wersji pesymistycznej może to być dopiero 2023 rok. Wszystko zależy od sytuacji pandemicznej i gospodarczej.
Pandemia zmieniła nie tylko stawki, ale także długości umów. Dawniej standardem było 5-10 lat. Dziś, gdy ryzyko biznesowe jest większe, większość umów jest na 5 lat lub mniej. Najemcy boją się dłuższych umów, ale i właściciele centrów handlowych nie chcą dziś podpisywać długich kontraktów z niskimi stawkami, bo równie dobrze za rok możemy mieć boom na rynku.
Jednak na razie właściciele centrów handlowych będą się musieli przyzwyczaić do tego, że zainwestują więcej, a zarobią mniej. Naturalną koleją rzeczy jest to, że po lepszych latach zawsze przychodzą gorsze.
Zaskakujące wyniki u niektórych grup najemców
Klienci do centrów handlowych wracali powoli. Dopiero październik przyniósł zadowalające wyniki. W porównaniu do 2019 r. w Blue City brakowało kilka procent klientów. Mocno na plus zaskoczyły nas wyniki odwiedzalności miejsc rozrywki. Jesień przyniosła niektórym naszym najemcom rozrywkowym więcej klientów niż w 2019 roku. Nie narzeka również gastronomia.
Szkoda, że nie udało się przywrócić na czas pandemii zakazu handlu w niedziele, który zabiera nam cztery-pięć razy w miesiącu po kilkadziesiąt tysięcy klientów. Niedziele handlowe rozładowałyby ruch i przyspieszyłyby odrabianie strat przez najemców.
Klienci zmienili swoje zwyczaje
Z powodu pandemii zmieniły się zwyczaje odwiedzających centra handlowe. Mimo, że klienci powrócili do robienia zakupów, to spędzają w centrach handlowych zdecydowanie mniej czasu. Ludzie przychodzą, szybko kupują to, po co przyszli i wychodzą, jednorazowo wydając więcej, niż przed pandemią.
Covid przyspieszył transformację centrów handlowych. Nikt już nie ma wątpliwości, że nie mogą już być obiektami, gdzie ludzie przychodzą wyłącznie na zakupy. Muszą się stawać centrami lokalnej społeczności. Blue City od dawna łączy w sobie funkcje sklepowe z rozrywkowymi i biurowymi. Robiliśmy to, gdy jeszcze nie było to popularne. Duża przestrzeń pozwoliła nam zrobić na wyższych piętrach to, czego inni nie mogli. Dziś mamy w galerii salę zabaw Inca Play, kino Helios, szkołę tańca, park rozrywki TEPfactor i inne atrakcje, które przyciągają ludzi do centrum.
Jak centra powinny odnaleźć się w nowej rzeczywistości?
Kluczem do sukcesu centrów handlowych jest bycie otwartym na zmiany i umiejętne odpowiadanie na aktualne preferencje klienta, a także zwinność w działaniu i operacyjna zdolność do wprowadzania zmian w odpowiednio szybkim tempie. Za wcześnie dziś mówić o końcu centrów handlowych i tradycyjnego handlu. Tym bardziej, że po szczytowych zakupach internetowych podczas lockdownów, które osiągały wartość nawet 12 proc., zainteresowanie cyfrowym nabywaniem towarów spadło i utrzymuje się na poziomie 7,4 – 8,4 proc. Świadczy to o przyzwyczajeniach Polaków, którzy cenią sobie bezpośrednie zakupy w sklepach tradycyjnych.