Sekretarz IGGP dla Retail Journal: „Do pozwu przeciwko Skarbowi Państwa przystąpiło 580 firm” [WYWIAD]

„Nie liczymy, a wiemy, że ten pozew będzie wygrany, bo przepisy prawa zostały złamane. Pytanie, co później zrobi rząd?” mówi w rozmowie z Retail Journal Sławomir Grzyb, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej, organizacji, która niebawem złoży pozew zbiorowy przeciwko Skarbowi Państwa w związku lockdownami.

Radosław Święcki: W tym tygodniu Izba Gospodarcza Gastronomii Polskiej zapowiedziała złożenie pozwu zbiorowego przeciwko Skarbowi Państwa w związku z pierwszym i drugim lockdownem. Dlaczego zdecydowaliście się państwo na ten krok i dlaczego teraz?

Sławomir Grzyb, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej: Izba Gospodarcza Gastronomii Polskiej planowała złożenie pozwu zbiorowego już wiosną zeszłego roku, ale do października, a nawet do listopada nie podjęliśmy decyzji w tej sprawie, gdyż do tego czasu – a przypomnę, że był to początek drugiego lockdownu – liczyliśmy na to, że rząd podejmie zapowiedziane wcześniej kroki, czyli, że lokale zamknięte w drugim lockdownie otrzymają pomoc. Braliśmy udział w pracach sejmowych komisji nad Tarczą branżową 6.0 i dowiedzieliśmy się, że wiele przedsiębiorstw gastronomicznych zostało z pomocy wykluczonych. Okazało się, że to co deklarowali zarówno premier Mateusz Morawiecki jak i wicepremier Jarosław Gowin było zwyczajnym kłamstwem. Pod koniec roku Tarcza 6.0 została podpisana przez prezydenta i wtedy było już jasne, że duża część restauratorów pomocy nie otrzyma. Wtedy ruszyliśmy z procedurą przygotowywania pozwu zbiorowego, wybraliśmy kancelarię, która jak się okazało przygotowała już takie pozwy dla branży hotelarskiej, a także dla klubów i dyskotek. Następnie przystąpiliśmy do poszukiwania firm, chcących przystąpić do pozwu w związku z nielegalnym zamknięciem lokali gastronomicznych przez rząd.

Nielegalnym?

Zarówno pierwszy jak i drugi lockdown to było de facto wprowadzenie stanu klęski żywiołowej drogą rozporządzenia, co okazało się bezprawne. Warto brać tu pod uwagę to co się dzieje teraz, gdy rząd wprowadza stan wyjątkowy w regionach wschodnich z powodu 30 Afgańczyków. Stanu klęski żywiołowej w związku z pandemią rząd wprowadzić nie chciał, bo zbliżały wybory prezydenckie.

Podkreślali państwo podczas konferencji, że gdyby rząd wprowadził stan klęski żywiołowej, wówczas pozwu by nie było…

Tak jest. Wówczas rząd musiałby wypłacić odszkodowania przedsiębiorstwom, które zamknął. Tak się nie stało, dlatego domagamy się pomocy dla wszystkich lokali gastronomicznych, które zostały zamknięte. Główny Inspektor Sanitarny wie dokładnie ile jest lokali gastronomicznych w Polsce, gdyż każdemu udziela zezwolenia na prowadzenie działalności. Wie również ile lokali zostało zamkniętych i powinien przesłać te dane do Ministerstwa Finansów, by wypłacić im rekompensaty. Tymczasem rząd wprowadził w Tarczy 6.0 ograniczenia, słynne PKD i jak się okazało pojawia się problem z pomocą, ponieważ ktoś nie ma właściwego PKD, bo np. prowadzi sklep spożywczy i restaurację.

Ile mniej więcej przedsiębiorstw gastronomicznych nie otrzymało pomocy?

Za przykład niech posłuży tutaj tarcza PFR 2.0. Władze Polskiego Funduszu Rozwoju ogłosiły w lutym br. sukces, gdyż wypłaciły subwencje 15,5 tys. firmom. Tylko, że lokali gastronomicznych w Polsce jest 76 tys. Ten przykład dobrze pokazuje jaka była skala pomocy oferowana przez rządzących firmom, choć warto tu podkreślić, że mamy firmy, które prowadzą kilka lokali. PFR mógł dać wsparcie wszystkim firmom, które prowadzą lokale gastronomiczne. Z jakiegoś powodu tego nie zrobiono.

Szacujemy, że żadnej pomocy nie otrzymało ok. 15-20 tys. lokali gastronomicznych. Mogły one ewentualnie dostać 5 tys. zł pomocy, co umówmy się jest kwotą dość nieadekwatną w stosunku do zobowiązań, jakie mają lokale. Przecież nikt nie umorzył czynszów, opłat najmu lokalu, czy rachunków za energię elektryczną. Nie wiem czy pan wie, ale w momencie gdy nastąpiło odmrożenie branży, wiele lokali nie mogło zacząć działać. Dlaczego? Ponieważ okazało się, że z powodu zaległości odcięto im prąd. Nawet jeśli jakaś pomoc była, to okazała się niewystarczająca, by przeżyć, a co dopiero zapłacić wszystkie należności.

Do pozwu przystąpiło 300 podmiotów, choć jak podkreślali państwo podczas konferencji pierwotnie było ich prawie dwa razy więcej, ale część wycofała się z powodu obaw przed ewentualnymi represjami…

Do pozwu przystąpiło 580 firm, ostatecznie wycofało się ok. 90 firm. Wycofały się z różnych powodów, część z nich otrzymała pomoc, ale były też takie, który wycofały się, bo się zwyczajnie bały. Gdy przedstawiciele poszczególnych firm zaczęli publicznie mówić o tym, że przystąpią do pozwu, że nie zamkną swoich lokali, spotykali się z daleko idącymi represjami. Przykładem może być tu pani Ewa Gutowska z Radomia, która zapłaciła 15 tys. zł kary za to, że nie zamknęła lokalu podczas lockdownu (zdecydowała się na ten krok, gdyż w jej ocenie decyzja sanepidu o zamknięciu lokalu była bezprawna). Z tego powodu miała wizyty sanepidu, policji, była szykanowana, doszło nawet do tego, że do lokalu przychodzili funkcjonariusze w cywilu, by kontrolować to co się tam dzieje. Tymczasem pani Ewa ma w tej chwili wyrok sądu I instancji, który orzekł, że sanepid nie miał prawa zamknąć lokalu. Można zatem wnioskować, że lockdown nie powinien dotyczyć także wszystkich pozostałych lokali. Stąd właśnie pozew zbiorowy. Planujemy złożyć go pod koniec września. To jest jeden z wielu pozwów zbiorowych (nr 1 – największy), który obejmuje lokale gastronomiczne prowadzące działalność przed 13 marca 2020 r., które objęły całe dwa lockdowny.

Liczycie do tego czasu na jakąś refleksję ze strony rządzących?

Nie, nie liczymy na żadną refleksję ze strony rządzących. Rząd uważa, że pomógł wszystkim i że restauratorzy odrobili straty.

Rozumiem, że liczycie na to, że sąd stanie po waszej stronie i orzeknie konieczność wypłaty odszkodowań?

My nawet nie liczymy, a wiemy, że ten pozew będzie wygrany, bo przepisy prawa zostały złamane. Pytanie, co później zrobi rząd, jakich metod użyje? Na dziś trudno przesądzić, choć mamy świadomość, że obecna ekipa ma większość w Sejmie i może wszystko. W razie czego nie wykluczamy odwołania się do instytucji unijnych. Oczywiście dopuszczamy również możliwość ugody. Taka ugoda byłaby sporym sukcesem rządu w kontekście chociażby kalendarza wyborczego. Przecież 207 mln zł to nie jest dla budżetu aż tak wielka kwota. Rząd stosunkowo niewielkim kosztem mógłby odtrąbić duży sukces w kampanii wyborczej.

Wyjaśnijmy czytelnikom, że wspomniane przez pana 207 mln zł to łączne straty restauratorów, którzy przystąpili do pozwu i odszkodowania w takiej właśnie wysokości się domagają. Ile wyniosły szacunkowe straty całej branży na skutek 7 miesięcznego lockdownu?

Ten lockdown trwał w sumie 9 miesięcy, bo proszę pamiętać również o dwóch miesiącach pierwszego wiosennego lockdownu. A co do strat, to każdy z lokali – przynajmniej z tych, które przystąpiły do pozwu – poniósł straty na poziomie średnio ok. 500 tys. zł. Lokali jak wspomniałem jest 76 tys. Z PFR-u pomoc otrzymało 15 tys. firm, a jeśli przyjąć, że każda z nich miała dwa lokale to można przyjąć, że pomoc dostało 30 tys. lokali. Tych, którzy pozostali należy przemnożyć przez wspomniane pół miliona.

Zapowiadają państwo kolejne pozwy. Kto do nich przystąpi?

Tak. W sumie będą trzy pozwy. Pierwszy, czyli ten, który za chwilę składamy dotyczy pierwszego i drugiego lockdownu (wspomniane 300 firm). Drugi pozew będzie dotyczył tylko drugiego lockdownu, zaś trzeci dotyczy przedsiębiorców prowadzących sale weselne i bankietowe.
Dwa pozwy kancelaria Dubois i wspólnicy już złożyła, pozew hotelarzy oraz pozew klubów i dyskotek. Do wszystkich tych pozwów można jeszcze dołączyć.

Zapowiedział pan również pozwy dotyczące urzędników. Kogo konkretnie miał pan na myśli?

Jeżeli pan premier wprowadza rozporządzenie na mocy którego lokal gastronomiczny zostaje zamknięty i obiecuje pomoc, to przedsiębiorca liczy, że tą pomoc rzeczywiście otrzyma. Po czym okazuje się, że został oszukany. Powinien móc więc wystąpić w pozwie cywilnym przeciw panu Morawieckiemu czy Gowinowi, którzy publicznie takie deklaracje składali.

Chodziło wiec o premiera i byłego już wicepremiera?

Podaję tylko przykład. Zarzuca się nam, że ofiarą naszego pozwu będą podatnicy. Tylko, że my nie mamy innej drogi prawnej, innej możliwości. Nie ma innej możliwości, by kto inny zapłacił za nasze straty niż skarb państwa. Skarb państwa powinien zaś obarczyć odpowiedzialnością urzędników, którzy podjęli błędne decyzje. Jeśli przykładowo dyrektor sanepidu podtrzymywał decyzję o zamknięciu wspomnianego lokalu pani Ewy z Radomia, to on fizycznie odpowiada za błędną decyzję. Zamknięcie lokali to był olbrzymi dramat dla właścicieli, niekiedy kończyło się nawet samobójstwami, ludzie mieli przecież kredyty pod zastaw majątku. Kto za to wszystko odpowiada? Urzędnicy, którzy podejmowali decyzje, podejmowali je świadomie na szkodę przedsiębiorców. Decyzje w tej sprawie będą jednak należeć do przedsiębiorców, którzy będą występowali z pozwami indywidualnymi przeciwko urzędnikom. Izba będzie wspierać tych przedsiębiorców. Liczymy na to, że okres przed wyborami może być dobrym momentem na dyskusję odnośnie odpowiedzialności urzędników za straty, które generują oni swoimi decyzjami.

Cały czas mówimy o decyzjach, które zapadły, tymczasem może się okazać, że za chwilę rząd ogłosi kolejny lockdown gastronomii w związku z rosnącą liczbą zakażeń. Nie obawiają się państwo takiego scenariusza?

Takich obaw nie ma, bo przecież gdyby sytuacja rzeczywiście się pogarszała, to rząd nie dopuściłby do organizowania meczu piłkarskiego na którym było 58 tys. ludzi bez maseczek, prawda?

Liczycie na to, że jeśli jakieś obostrzenia się pojawią to tym razem nie dotkną gastronomii?

Oczywiście, że dotkną, bo przecież rząd musi mieć kozła ofiarnego w postaci gastronomii. Jak wiadomo jest to branża dość rozproszona, nawet po tym co się działo wokół pozwu zbiorowego widać, że wielu przedsiębiorców da się zastraszyć. Dlaczego więc rząd ma mieć skrupuły przed kolejnym zamykaniem naszej branży? W naszej ocenie branża gastronomiczna powinna się zbuntować i tym razem nie dać się zamknąć. Nie ma podstaw do tego by zmusić przedsiębiorców do zamknięcia lokali gastronomicznych.

 

Rozmawiał Radosław Święcki

Exit mobile version