Jak wygląda sytuacja branży fitness w związku z drugim lockdownem?
Tomasz Napiórkowski Prezes Zarządu Polskiej Federacji Fitness, Dyrektor Operacyjny Orangetheory Fitness: Wygląda oczywiście tragicznie i nie ma co tutaj udawać, że jest inaczej. Oczywiście istnieje ta, nazwijmy ją, lista wyłączeń, z których mogłyby kluby korzystać, szczególnie te poza galeriami handlowymi, bo ewidentny zakaz działania klubów fitness jest w galeriach handlowych, pod jakimkolwiek pozorem, nawet współzawodnictwa sportowego czy zorganizowanych zajęć sportowych, natomiast nawet jeśli kluby otworzyłyby się na zasadzie zupełnie innej organizacji swojej pracy, to jest to pozbawione ekonomicznego sensu. W większości tych klubów, bez kilku wyjątków, wysokość przychodów i frekwencja sięgają od 15% do 30% poziomu z zeszłego roku. Przy 100% kosztach zdajemy sobie sprawę, że teraz działanie tych klubów jest lekkim oddalaniem w czasie tego, co i tak się wydarzy, czyli bankructwa i upadłości. Zresztą najlepszy przykład „Fitness World” – 19 klubów wspieranych kapitałem zagranicznym podjęło decyzję o ogłoszeniu upadłości oddziału w Polsce. Więc jak ktoś mówi, że to pewnie ci mali upadną, a ci duzi przejdą suchą stopą, to jak widzimy, nie ma tutaj podziału na lepszych czy gorszych i podziału, że komuś jest łatwo, a komuś jest trudniej. Epidemia jeńców nie bierze.
Podczas naszej poprzedniej rozmowy mówił Pan, że bardzo wiele firm z branży fitness może nie przetrwać tego kryzysu, a wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że czeka nas drugi lockdown. Co z innymi siłowniami poza Fitness World? Czy dysponują Państwo danymi o liczbie zamknięć?
Oczywiście podsumowania danych będziemy mieli z początkiem roku 2021, bo wiele klubów wyznaczyło sobie za cel dotrwać do stycznia, więc będziemy mieli takie dwie fale: tych którzy nie dotrwają do tego stycznia, czyli upadki w czwartym kwartale 2020 oraz ci, którzy nie będą w stanie się podnieść nawet po pierwszym kwartale 2021. Będą jeszcze ci co przeżyją pierwszy kwartał i faktycznie go wykorzystają na tyle, na ile to będzie możliwe, w zależności od sytuacji epidemicznej i narzędzi finansowych, które są zaplanowane w tej drugiej koncepcji tarczy, tej poważnej dla naszego sektora, chociażby PFR-owskiej w wersji 2.0. Ci, którzy nie dotrwają do końca pierwszego kwartału przyszłego roku, to będzie właśnie ta druga, najdłuższa lista bankructw, której wielkość będziemy znać na początku drugiego kwartału 2021. Mamy teraz dwa kluczowe kwartały: czwarty tego roku i pierwszy kolejnego. Na pewno już teraz możemy liczyć podmioty, które zamknęły się definitywnie, w setkach, ale w raportach będziemy to publikować dopiero z początkiem przyszłego roku, kiedy zbierzemy dane i one będą już rzetelne.
Jak wygląda teraz kwestia czynszu w centrach handlowych dla klubów fitness?
Na ten moment, niezmiennie, wszystko jest w ramach indywidualnych negocjacji. Niektórzy wynajmujący idą lub powinni iść na ustępstwa, bo po tym drugim lockdownie, to chyba wszyscy jesteśmy pewni, że ciężko będzie znaleźć najemcę na miejsce takiego klubu fitness, a kluby fitness zazwyczaj to nie są małe powierzchnie, więc brak takiego przychodu dla galerii handlowej, to jest problem, szczególnie, że dobrze wiemy, że każda umowa najmu, która czy wypada czy ulega znacznej zmianie, ma wpływ na sytuację relacyjną pomiędzy galerią handlową a bankiem, który udzielił jej kredytu na budowę.
Odchodząc od tematu galerii handlowych, chciałabym poruszyć również temat przedstawicieli firm oferujących karty sportowe. Jak wygląda kwestia rozmów z tymi firmami? Przypomnijmy: dla właścicieli klubów fitness problematyczny w trakcie pierwszego lockdownu, okazał się podział wpływów za tzw. „nieużytki”, czyli karty opłacane przez ich użytkowników, z których ich właściciele nie korzystali, przez co zyski z ich sprzedaży nie trafiały do klubów fintess, a zostawały u operatora kart sportowych.
Myślę, że w tym momencie wszyscy odłożyliśmy tę kwestię na bok, ponieważ nikt nie przewidział drugiego lockdownu. Był on ogłoszony z zaskoczenia i wszelkie nasze negocjacje na temat współpracy, narzędzi wsparcia, jak to powinno wyglądać, odłożyliśmy na później. Teraz najważniejszym jest, żeby w ogóle dotrwać, dotyczy to zarówno jednej, jak i drugiej strony barykady, więc teraz działamy wspólnie w imię wyższych celów. Kwestie negocjacji i ewentualnych rozmów na temat nowego modelu współpracy odkładamy na razie na drugi plan, prawdopodobnie za jakiś czas wrócimy do tych rozmów, kiedy po prostu warunki ku temu będą sprzyjające, czytajmy: wszyscy wyjdziemy z tego kryzysu, w którym jesteśmy dzisiaj.
Sam jest Pan dyrektorem operacyjnym trzech klubów: Orangetheory Fitness. Jak wygląda sytuacja w klubach, którymi Pan zarządza?
Jeden z obiektów Orangetheory Fitness mieści się w biurowcu, wiec on może działać, kolejny z tych obiektów jest w parku handlowym, który nie przekracza 2000 m2 i on też może działać, nie jest wyłączony i działa na zasadzie zajęć sportowych. Wszystkie 3 obiekty Orangetheory jako koncept od początku wpisują się w koncepcję zajęć sportowych, więc to tylko szczęście i przypadek, że nie musieliśmy nic zmieniać w ramach naszego funkcjonowania, ale czy kryzys wpływa na naszą frekwencję? Oczywiście. Może nie jest ona na poziomie 20-30%, ale jest to 50-60% tego, co było rok do roku, a nawet troszeczkę mniej, więc nadal jest to o wiele za mało jeśli chodzi o kwestie ekonomiczne. My też działamy teraz na zasadzie minimalizowania strat, a nie maksymalizacji zysków.
Koniec drugiego lockdownu dla galerii handlowych przypada na 28 listopada. Kluby fitness muszą jeszcze poczekać na otwarcie. Jak Pan zareagował na tę decyzję?
Niezmiennie twierdzę, że sama decyzja o zamknięciu klubów fitness była bardzo nieprzemyślana i niepoparta żadnymi badaniami, żadnymi argumentami i żadną logiką, co wykazaliśmy przez ostatnie cztery tygodnie bardzo dobitnie: odpowiadając na argumenty o niskich sufitach, sposobie dojazdu klientów klubów i wymianie powietrza. Ustawowo, żeby otworzyć klub czy siłownie to poziom wymiany powietrza w klubach fitness 15-krotnie przekracza poziom wymiany powietrza w galeriach handlowych. Średnia wysokość sufitów w naszych klubach to jest 5,5 – 6 metrów, nie są to niskie sufity w piwnicach bez klimatyzacji i wentylacji. Ponadto tylko 16% naszych klientów dojeżdża do nas komunikacją miejską, a w 85% przedział wiekowy klientów klubów fitness to osoby, które w ogóle nie są w grupie ryzyka, czyli do 50 roku życia. My moglibyśmy te 15% w ramach wytycznych sanitarnych wyciąć, albo, żeby starsze osoby miały ograniczone godziny i bylibyśmy zabezpieczeni w 100%.
Jakie narzędzia pomocowe najbardziej przydałyby się dzisiaj branży fitness?
To, co my potrzebujemy to są trzy rzeczy: jasnych wytycznych, żeby się otworzyć i żeby był w tym ekonomiczny sens, dużo większego wsparcia finansowego niż ten, który został przegłosowany w sejmie – czyli uruchomienie na nowo narzędzia PFR, z którego nie byliśmy w stanie korzystać poprzednio, jako kluby fitness, bo kwalifikacje nie były dostosowane do naszego sektora, więc chcemy tym razem otrzymać tę tarczę, a trzecia rzecz to stworzenie wspólnej kampanii społecznej, która pozwoli nam przywrócić ludzi do klubów, a przy okazji wyedukować społeczeństwo na temat aktywności fizycznej.
Rozmawiała Urszula Szewczyk.