Otworzyli Państwo niedawno 50. sklep w gdańskiej Galerii Zaspa. Jakie Mają Państwo plany rozwoju na ten rok?
Wojciech Kamiński, Dyrektor Zarządzający Maxi Zoo: W tym roku chcemy otworzyć 15 sklepów, do tej pory otworzyliśmy 3, także jeszcze 12 przed nami. Jeżeli będzie to możliwe, to mamy ambicje na nieco więcej, natomiast rynek jest cały czas dużym wyzwaniem. Dostępność dobrych lokalizacji w odpowiedniej cenie jest ograniczona, dlatego wszystko uzależniamy od tego, co się wydarzy na rynku: jak będzie wyglądała sytuacja centrów handlowych i parków handlowych. Parki handlowe to format szczególnie przez nas pożądany, ale pandemia spowodowała, że aktualnie jest to format odpowiedni i poszukiwany praktycznie przez wszystkich, więc dostępność tych powierzchni jest jeszcze mniejsza, a ceny za wynajem rosną.
Jakie miasta biorą Państwo pod uwagę, jeśli chodzi o ekspansję sieci Maxi Zoo?
Wspomniała pani o sklepie w Gdańsku, więc może od tego zacznę. Na pewno chcielibyśmy powiększać naszą obecność w tym regionie. Obecnie mamy dwa sklepy w Trójmieście, a jest to duży rynek – aglomeracja trójmiejska to ponad milion mieszkańców, w związku z tym to dla nas jeden z naturalnych kierunków ekspansji. Oprócz tego interesują nas duże miasta, powyżej 100 tysięcy mieszkańców. W wielu z nich już funkcjonujemy i planujemy zwiększanie liczby sklepów w tych lokalizacjach. W Poznaniu, Krakowie i we Wrocławiu mamy w tej chwili po dwa sklepy, natomiast mamy ambicję, by w każdym z tych miejsc stopniowo zwiększać liczbę placówek. Mogę podać taki bardzo świeży przykład – przed kilkoma dniami otworzyliśmy sklep w Koszalinie, w mieście w którym nas do tej pory nie było. Miastem, w którym mamy najwięcej swoich punktów jest Warszawa, ale tutaj nadal widzimy szanse na otwieranie kolejnych sklepów i zakładamy, że w tym roku otworzymy kolejne dwa lub trzy w aglomeracji warszawskiej.
Czy pandemia wpłynęła na sytuację Maxi Zoo?
Tak, wpłynęła, ale w naszej sytuacji dwojako: był to trudny moment, w okresie pierwszego lockdownu, mieliśmy bardzo duże spadki sprzedaży, bo część naszych sklepów jest zlokalizowana również w centrach handlowych. Bardzo wielu klientów przerzuciło się na parki handlowe. Klienci szukają bezpieczeństwa, szukają szybkości, nie chcą przebywać w miejscach, w których jest bardzo dużo ludzi, w związku z tym centra handlowe są w odwrocie. Sklepy zlokalizowane w centrach handlowych bardzo odczuły każdy lockdown. Na szczęście tenant mix w naszym przypadku jest w kierunku parków handlowych, co nam daje – oddech: to, co tracimy w centrach handlowych, jesteśmy w stanie odbudować w parkach handlowych. Taki mix gwarantuje nam biznesową równowagę.
Druga sprawa, to wpływ pandemii w obszarze zatrudnienia i funkcjonowania całych zespołów. W czasie pierwszego lockdownu pracownicy byli, jak wszyscy, przestraszeni, ciężko było złożyć grafiki. Część osób po prostu bała się przychodzić do pracy i to było ogromne wyzwanie. W drugiej połowie roku, jak już okrzepliśmy, nauczyliśmy się jako społeczeństwo funkcjonować w warunkach pandemii, a rynek artykułów dla zwierząt zaczął odczuwać nieco bardziej pozytywne skutki tej sytuacji. Byliśmy częściej w domach, potrzebowaliśmy więcej przyjaźni, potrzebowaliśmy z kimś porozmawiać, przytulić się i myślę, że zwierzęta były odpowiedzią na te potrzeby. Potwierdzeniem tego był znaczący wzrost adopcji ze schronisk, nie tylko w Polsce, ale też na całym świecie. Mamy konkretne badania na ten temat, śledziliśmy to zjawisko w całej naszej organizacji i z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że Polska nie jest w tym trendzie odosobniona. Bez wątpienia w naszych domach pojawiło się więcej zwierząt, co sprawiło, że nasza gałąź biznesowa odczuła w drugiej połowie roku pozytywne skutki tego zjawiska. Więcej zwierząt w domach oznacza większą potrzebę zaspokajania ich potrzeb. W efekcie opiekunowie ruszyli na zakupy – po karmę, przysmaki, zabawki i akcesoria.
Generalnie z całej sytuacji wyszliśmy obronną ręką. Powiedziałbym nawet, że w zeszłym roku mieliśmy szansę bardzo się rozwinąć. Otworzyliśmy pięć sklepów. To było znacząco mniej niż planowaliśmy, ale covid spowodował, że były opóźnienia w budowach. Jednak udało nam się otworzyć nowe lokalizacje, nie zamknęliśmy żadnego sklepu, zatrudniliśmy kolejne osoby, więc myślę, że to dobrze świadczy o naszej sytuacji. Pandemia na pewno wiele rzeczy utrudniła, przyniosła też wiele nowych kosztów, jak chociażby zapewnienie bezpieczeństwa klientom i pracownikom. Płyny, rękawiczki, maski to są dodatkowe, znaczne koszty. Mimo wszystko, w porównaniu do innych organizacji retailowych, poradziliśmy sobie bardzo dobrze.
Co z kanałem online: czy odnotowali Państwo znacząco większą sprzedaż w tym kanale i czy jest to dzisiaj ważne źródło przychodów Maxi Zoo?
Kanał online’owy otworzyliśmy pod koniec 2019 r. Było to jeszcze na długo przed pandemią, więc mogliśmy ten kanał spokojnie rozwijać i dopracowywać. W momencie, w którym uderzyła pandemia, w marcu 2020 r. nasz sklep online całkiem dobrze sobie radził. W zeszłym roku, tak jak wszyscy, którzy prowadzą biznes w Internecie, również odczuliśmy ogromny wzrost w tym kanale. Mogę nawet powiedzieć, że wynik był o 300% wyższy, ale generalnie to nie jest do końca miarodajne, ponieważ nie mieliśmy sklepu internetowego otwartego przez cały rok 2019. W zeszłym roku udział kanału online w naszym biznesie stanowił 10%. W tym roku zakładamy, że sprzedaż online będzie na wysokości ok. 20-25%. Rośniemy równolegle w biznesie offline’owym, czyli ten kanał rośnie bardzo dynamicznie.
Rozmawiała Urszula Szewczyk.