Kilka dni temu polscy przedsiębiorcy stworzyli Związek Polskich Pracodawców Handlu i Usług (ZPPHiU), aby wspólnie walczyć ze skutkami kryzysu i wypracować spójne postulaty pomocowe skierowane do Rządu. O kryzysie w branży i potrzebnych rozwiązaniach rozmawiamy z Arturem Kazienko, Prezesem Zarządu i CEO Kazar Group Sp z o.o. oraz członkiem Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług.
Ile czasu branża będzie dochodziła do siebie po kryzysie i czy w ogóle dojdzie?
Artur Kazienko, Prezes Zarządu Kazar Group: To bardzo dobre pytanie. Mamy aktualnie do czynienia z sytuacją bezprecedensową. To czy branża będzie miała szansę dojść do siebie, będzie zależało przede wszystkim od dzisiejszych decyzji zapadających na szczeblu rządowym. Branża potrzebuje realnego wsparcia.
Czy lista członków Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług jest otwarta i dołączają do niej kolejne firmy?
Tak zdecydowanie. W ciągu kilku dosłownie dni zgłosiło się ponad 50 firm. Lista chętnych jest coraz dłuższa. Zapraszamy tych wszystkich, którzy budowę swoich firm opierają o polski kapitał. Nieprzypadkowo mamy w nazwie związku przymiotnik „polski”. Akcentujemy polskość, bo musimy zadbać o naszą polską branżę, budowaną przez ostatnie 30 lat.
Jak Pan ocenia propozycje tarczy antykryzysowej rządu?
Mówi się o wielkich pieniądzach, ale im bardziej szczegółowo przyglądamy się propozycjom, tym mniej pomocy widzimy dla naszej branży, która przypominam jest największą ofiarą koronawirusa i działań prewencyjnych. Szczerze mówiąc, jak słucham wypowiedzi różnych ekspertów, to mam wrażenie, że mamy duże niezrozumienie w ocenie sytuacji. Ciągle słyszymy o branży turystycznej, hotelarskiej, transportowej i restauracyjnej. Wszystkie te branże to różnego rodzaju usługi, które oczywiście mają swoje problemy i również mierzą się z niespotykaną dotychczas sytuacją, ale dla przykładu weźmy sieć restauracji, które mogą prowadzić działalność na wynos. To oczywiste, że maja spadki sprzedaży, ale mogą prowadzić działalność. I teraz to, co sprawia, że mamy to niezrozumienie. Restauracje kupują produkty na dzień lub dwa do przodu po to, aby przygotować dania na wynos. My sprzedawać nie możemy, a na dokładkę „nagotowaliśmy” na pół roku do przodu. Nasze magazyny są pełne towarów, które miały być sprzedawane w sezonie wiosna/lato, co więcej rozpoczęliśmy już produkcje kolekcji jesień/zima, a część towarów została już wyprodukowana. Podsumowując: procesy i łańcuch dostaw w branży fashion są nieporównywalnie bardziej skomplikowane niż w gastronomi czy hotelarstwie. To właśnie ta różnica pomiędzy usługami, a handlem. Zapasy magazynowe to dzisiaj wielkie wyzwanie, które wpływa najbardziej na płynność finansową. Brak przychodów przy stałych kosztach plus zobowiązania do dostawców i zabezpieczanie środków na pokrycie zobowiązań akredytywowych (forma rozliczeń finansowana przez bank na pokrycie zapłat do dostawców) sprawiają, że bez pomocy ze strony banków i Rządu nie przetrwamy kryzysu.
Jak Pan ocenia to, jak radzą sobie z kryzysem w handlu rządy innych krajów?
W porównaniu z tym co zaproponowały rządy Francji, Wielkiej Brytanii czy USA wypadamy mizernie. Z 212 mld zł tylko 65 mld to prawdziwe pieniądze. Reszta to różnego rodzaju gwarancje. Poza tym 212 mld złotych to 45 mld euro, podczas gdy we Francji mamy 300 mld euro, a w Wielkiej Brytanii 330 mld funtów. Siła tamtych pieniędzy jest tak duża, że za chwilę może się okazać, iż międzynarodowe sieci odzieżowe czy obuwnicze przejdą – dzięki wsparciu swoich państw – przez ten kryzys na tyle silne, że wypchną nas z polskiego rynku. Mam wrażenie, że po tamtej stronie na koronawirusa wyciągnięto armaty i czołgi, a my znowu mamy w ręku szable. Ta nierówna walka może się dla nas skończyć tragicznie.
Które proponowane przez Państwa postulaty są Pana zdaniem najistotniejsze?
Dzisiaj ogromna odpowiedzialność spoczywa na przedsiębiorcach, ale jeszcze większa na rządzących. Bez wsparcia i pomocy Rządu upadnie cała branża. To firmy, które dzisiaj dają pracę tysiącom ludzi, budowane dziesiątki lat, prowadzące ekspansję międzynarodową, eksportujące polską produkcje, rozsławiające Polskę na arenie międzynarodowej. Polskie szyldy wiszą w prawie 100 krajach europy i świata. Sama firma Inglot zatrudnia ponad 1600 osób, a jest obecna w 70 krajach na 6 kontynentach. Podobnie Reserved – obecne w 25 krajach, zatrudniające 28000 pracowników, czy CCC obecna również na 30 rynkach, zatrudniające 16000 pracowników. Nie możemy dopuścić do unicestwienia całej branży. Wśród członków ZZPHiU nie ma ani jednej firmy, która mogłaby funkcjonować dłużej niż kilka tygodni bez przychodów. Rząd musi nam pomóc w utrzymaniu zatrudnienia poprzez wsparcie finansowe dla całej branży. Rząd powinien partycypować w pokryciu kosztów wynagrodzeń pracowników za okres nieświadczenia pracy, a także skrócenia czasu pracy z powodu zamknięcia centrów handlowych oraz w okresie wychodzenia z pandemii. Pozbawione obecnie dochodów firmy nie są w stanie wypłacać pensji swoim pracownikom. Jeżeli realnego wsparcia nie będzie, upadnie cała branża. Ponad 50 firm, które w ciągu kilku dni weszły do Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług, a które zatrudniają około 150 000 pracowników u siebie i u swoich podwykonawców, znalazły się w sytuacji bez precedensu. Brak prawdziwej, realnej pomocy ze strony Państwa sprawi, że branża upadnie.
Jakie rozwiązania są Państwu niezbędne ze strony Wynajmujących?
Składowe kosztów w branży handlu detalicznego charakteryzują się tym, że na rentowność prowadzonych działań główny wpływ mają dwie składowe; czynsze i wynagrodzenia. Składową, jaka wpływa na zdolność utrzymania się na rynku jest oczywiście płynność finansowa, która aktualnie została kompletnie wyłączona. Mamy bowiem do pokrycia wszystkie koszty, jak zwykle, ale nie mamy prawie zupełnie przychodu. Zakaz handlu pozbawił nas z dnia na dzień możliwości obsługi wszystkich zobowiązań, których niestety nikt nam nie wyłączył. Dlatego Firmy muszą zostać zwolnione z obowiązku opłacania czynszu w centrach handlowych za cały okres ich zamknięcia, a także przez okres co najmniej 6 miesięcy licząc od dnia otwarcia galerii.
Samo zawieszenie zobowiązań czynszowych nie jest dobrym, ani wystarczającym rozwiązaniem. To skutkuje wyłącznie kumulowaniem zaległości, których firmy nie będą w stanie odrobić po otwarciu centrów.
Uważamy, że do Ustawodawcy należy dzisiaj takie ułożenie stosunków pomiędzy Wynajmującymi, a Najemcami, aby uniknąć wojny pomiędzy partnerami biznesowymi. Jako Związek nie szukamy wrogów, szukamy sojuszników, z którymi pokonamy kryzys i ułożymy stosunki, tak aby wyjść na prostą, z jak najmniejszymi stratami.
Jakie działania będą Państwo podejmowali, aby utrzymać zarówno płynność finansową, jak i miejsca pracy?
Nasze działania koncentrujemy na zabezpieczaniu kontynuacji działalności i negocjacjach z dostawcami. Piszemy wnioski o odroczenie różnych zobowiązań prawnych i podatkowych. Prowadzimy rozmowy z bankami w celu zabezpieczenia płynności finansowej. Bez zachowania płynności finansowej, firmy nie będą w stanie przetrwać kryzysu, co będzie skutkowało cięciami kosztów, tym samym zwolnieniami pracowników, a w ostateczności upadłościami.
Konieczne są rozwiązania, które pozwolą na zachowanie płynności tj. przywrócenie handlu w niedzielę, zwolnienie z obowiązku opłacania czynszu w centrach handlowych w okresie ich zamknięcia i 6 miesięcy od otwarcia, a tym samym opłacanie podatków od czynszów faktycznie uiszczonych,.udostępnianie długoterminowych kredytów obrotowych, zwolnienia ze składek ZUS i podatków CIT, PIT, VAT przez okres zamknięcia centrów handlowych.
Jakiego wsparcia od społeczeństwa Państwo w tej chwili potrzebują?
Myślę, że mamy dzisiaj okoliczności, w których termin solidarność nabiera nowego znaczenia. W piątek, jeszcze zanim pojawiła się informacja o zamknięciu handlu, wszyscy moi pracownicy head office w Przemyślu i w Warszawie, w sumie 130 osób, jednogłośnie zdecydowało się na ograniczenie wymiaru czasu pracy o 20 proc. przy jednoczesnym ograniczeniu wynagrodzenia o 20 proc. W trakcie ustaleń zostawiliśmy naszych Area Managerów na 100 proc. Okazało się, że zaprotestowali! Zażądali takiego samego potraktowania jak reszta pracowników. Również przeszli na 80 proc. Jestem dumny, że mam szansę pracować z takim zespołem. Tylko taka postawa i zaciśnięcie pasa na każdym odcinku może dać nam nadzieję na przetrwanie. Nie mamy szans na podobne pieniądze jakie w gospodarkę wpompują Francuzi, Niemcy czy Anglicy. Dzisiaj potrzebujemy narodowej solidarności i działania ponad dotychczasową wyobraźnią. Uważam, że to doskonały przykład dla innych. Musimy zresetować swoje postawy i oczekiwania. Społeczeństwo powinno się zmobilizować i postawić na wsparcie dla polskich firm i polskich marek. Pamiętajmy, że marki i firmy „zachodnie” dostaną ogromną pomoc w swoich ojczystych krajach. Jeżeli upadną polskie firmy rynek zostanie przejęty przez firmy francuskie, brytyjskie, hiszpańskie czy amerykańskie. Pamiętajmy, że nasza krajowa branża fashion daje pracę bardzo wielu małym firmom podwykonawczym, producentom butów i odzieży. Nasi mali producenci nie będą w stanie sprostać wymaganiom firm zachodnich działających na wielką skalę. Ogromna rzesza pracowników starci pracę.
Rozmawiała Urszula Szewczuk.