„Mamy 900 m2 powierzchni użytkowej, którą chcemy zaproponować jakiemuś większemu operatorowi. Tutaj toczą się rozmowy, nie chcę na razie zdradzać szczegółów, ale na pewno chcemy, żeby ten obiekt miał co najmniej dwunastu, albo minimum dziesięciu dodatkowych najemców nie spożywczych” – mówi w wywiadzie dla RETAIL JOURNAL Piotr Steskal, właściciel nowo powstającej Galerii Pana Steskala w Czarnym Dunajcu, której otwarcie zaplanowane jest na przełom maja i czerwca.
Urszula Szewczyk: Pan Steskal to firma z długą, bo 45-letnią rodzinną tradycją, m.in. w biznesie piekarniczo-cukierniczym. Skąd wziął się pomysł otwarcia Galerii Pana Steskala w Czarnym Dunajcu?
Piotr Steskal, właściciel Galerii Pan Steskal: Galeria jest odpowiedzią na pytanie, które zrodziło nam się w głowach, co zrobić w Czarnym Dunajcu, w którym jesteśmy właścicielami dość dużej pierzei rynku, która jest połączona z obwodnicą Czarnego Dunajca. Wywodzimy się z firm, które, mówiąc kolokwialnie, żywią ludzi. Czyli bardzo dobrze czujemy się w tym, co wypiekamy i w tym, że mamy swoje delikatesy, ale to było trochę za mało na dzisiejsze czasy. Nasza firma jest właścicielem w Rabce domu handlowego Gazda, który po wyremontowaniu przeszło już 10 lat temu, pokazał nam, że koncept takich mniejszych galerii na Podhalu, które skupiają najemców nie tylko oferujących artykuły spożywcze i piekarnicze, ale także świadczą różne usługi, fajnie zaczął się sprawdzać. I ten Gazda dał nam taką inspirację, żeby może zrobić coś takiego w tym naszym czarnym Dunajcu.
Dodatkowo dwa lata temu zdecydowaliśmy w jeszcze innej miejscowości na połączenia naszej wypiekarni – czyli sklepu firmowego, w którym wypiekamy nasze produkty i je sprzedajemy, z resto barem. Pomysł wpadł nam do głowy, kiedy w Belgii odwiedzaliśmy tego typu miejsca, gdzie można było usiąść, oprócz wypicia kawy zjeść jakiegoś burgera, dodatkowo napić się dobrego wina. To też okazało się strzałem w dziesiątkę. Postanowiliśmy to wszystko połączyć razem. Dodatkowo stworzyć dla dzieciaków taki kącik interaktywny, który zainspirował nas na targach ostatnio w Niemczech i powiedzieliśmy sobie: spróbujmy zrobić jeszcze coś innego, czego jeszcze nie ma na Podhalu. Może nie wielkiego, ale coś, co będzie miejscem, w którym każdy znajdzie coś dla siebie, skierowanym do osób, które będą chciały kupić coś do domu, do zjedzenia i do osób, które będą chciały usiąść, wypić kawę, które będą chciały pójść na małe zakupy i osób, które będą chciały zostawić dziecko, żeby przez chwilą w jakiejś interaktywnej rzeczywistości się pobawiło. Stąd był taki pomysł, żeby zrobić coś bardziej ambitnego.
Czarny Dunajec nie jest wielką miejscowością, ale jest miejscowością tranzytową, a pamiętajmy, że Nowy Targ to jest miejsce, do którego jeździ się z południa kraju czy ze Słowacji tylko i wyłącznie przez Czarny Dunajec. To był na początku szalony pomysł, ale później stwierdziliśmy, że to może być coś, co ludziom bardzo się spodoba. Ta koncepcja została przelana później na papier i podjęliśmy decyzję o realizacji.
Czy obiekt jest już skomercjalizowany? Czy ma Pan pełną listę najemców i jaki profil najemcy najbardziej Pana interesuje?
Mamy 900 m2 powierzchni użytkowej, którą chcemy zaproponować jakiemuś większemu operatorowi. Tutaj toczą się rozmowy, nie chcę na razie zdradzać szczegółów, ale na pewno chcemy, żeby ten obiekt miał co najmniej dwunastu, albo minimum dziesięciu dodatkowych najemców, nie spożywczych, ale takich, którzy zaspokoją oczekiwania mam z dziećmi, do tego jakaś drogeria, optyk – to są rzeczy potrzebne, a być może jeszcze jakaś propozycja odzieżowa, sportowa. Rozmawiamy z różnymi osobami i chcemy zrobić coś czego w Czarnym Dunajcu brakuje. Na pewno operator typu Pepco lub inny operator, który jest dobrze postrzegany, dobrze się rozwija, ma ciekawą propozycję, to są firmy, które chcielibyśmy zaprosić do współpracy. W Czarnym Dunajcu nie ma dobrej drogerii. Myślę, że po tych wszystkich rozmowach okaże się z kim zaczniemy współpracować, bo zainteresowanie jest dosyć duże. Chcemy, żeby to były osoby, które mają doświadczenie, żeby to nie były ich pierwsze pomysły, bo dzisiejsze koronawirusowe czasy są bardzo wymagające i osoby, które dziś starają się otworzyć coś pierwszy raz, mogą mieć duży problem.
Czy pandemia wpłynęła na postęp prac nad galerią?
Przełom października i listopada, później listopada i grudnia moim zdaniem trochę zdziesiątkował Podhale, jak i firmy, które świadczyły dla nas usługi i dla generalnego wykonawcy, z którym mamy podpisaną umowę na realizację projektu galerii. To wpłynęło na lekkie opóźnienie, które nie powinno wynieść więcej niż miesiąc. Myślę, że otworzymy galerię na przełomie maja i czerwca, chyba, że pandemia spowoduje kolejny lockdown i instytucje państwowe lub różne firmy, które wykonują dla nas prace, nie będą mogły zrealizować swoich zobowiązań w terminie, co spowoduje przesunięcie prac. Natomiast cała inwestycja nie jest zagrożona i zainteresowanie potencjalnych najemców, jak również osób, które chciałyby u nas pracować, jest wyższe niż się spodziewałem.
Czy Czarny Dunajec jest wymagającym rynkiem do realizacji tego typu projektu?
To jest bardzo dobre pytanie. Trzeba przyznać, ż w Czarnym Dunajcu nie ma tego typ obiektu i Czarny Dunajec, oprócz tego, że jest miejscowością gminną, nie ma zbyt wielu zakładów produkcyjnych, ani rozwiniętego mocno handlu. Jest też stosunkowo małą miejscowością. Natomiast my jesteśmy w Czarnym Dunajcu od ponad 30 lat. Mamy swoje doświadczenia na tym rynku, oczywiście w mniejszym formacie. Mamy też pewne swoje spostrzeżenia. Wydaje nam się, że jako miejscowość ściśle tranzytowa ma bardzo wielki potencjał. Trzeba w życiu podejmować jakieś ryzyko, wydaje się nam jednak, że łatwiej jest podejmować to ryzyko w miejscu, w którym klienci znają historię marki, są do niej bardziej przyzwyczajeni, a pewne gałęzie tej marki przypadły im do gustu. Wydaje mi się, że Czarny Dunajec potrzebuje takiej galerii i myślę, że to będzie wartość dodana. Nieskromnie powiem, że chcieliśmy pokazać naszym klientom, że: robimy coś dla was, mamy nadzieję, że nam zaufacie i postaramy się spełnić wasze oczekiwania.